czwartek, 17 września 2009

Witaj, wiosno!

Zapewne, większość z Was wie, iż właśnie trwa jedno z dwóch corocznych największych wydarzeń dla świata mody- Fashion Week z kolekcjami wyznaczającymi trendy na wiosnę/lato przyszłego roku. Pokazy odbyły się już w Londynie i w Nowym Jorku, gdzie wciąż trwa impreza. W środę będziemy mieli przyjemność ujrzeć pierwsze kolekcje prosto z Mediolanu, a tydzień później- zapewne powinniśmy oczekiwać spektakularnego końca w Paryżu.

Po przeglądnięciu jednych z ważniejszych dotychczas kolekcji bez problemu dostrzec można co będzie mieć duże powodzenie, czego powinnyśmy się pozbyć, a co zachować, ale o tym nieco później. Jesień dopiero się zaczyna. Mistrzowie tacy jak Jacobs, de la Renta, Francisco Costa (dla Calvina Kleina) czy siostry Mulleavy (Rodarte) dali naprawdę wspaniały popis. Nie należy jednak zapominać o młodszych (choć Rodarte to także całkiem świeża firma) projektantach, jak Luella Bartsley- dotychczas kojarzona z baśniowymi motywami dodała nieco dojrzałej nuty w swoje stroje nie ujmując im młodzieńczego charakteru, czy Mary Katrantzou- firma której kolekcje możemy podziwiać od dwóch sezonów (z tym włącznie), której futurystyczne, pełne artyzmu wzory powaliły na kolana wielu krytyków.

Oto próbki, które szczególnie mnie zachwyciły:

Derek Lam- wspaniałe kolory, mistrzowska umiejętność wykorzystania zamszu
w ciekawy sposób. Soczyście, ale bez przesady zarazem. Szykownie, a jednocześnie wygodnie.
Ciekawy makijaż, a gdy pod koniec pokazu wkroczyły na wybieg modelki obsypane
cekinami- wiadomo było, że jego styl będzie nam towarzyszył przez całe imprezowe lato.


Luellę doceniłam w tym sezonie jak zwykle za delikatne i sortbetowe kolory bezprecedensowo
połączone ze sobą w idealną całość i, co najważniejsze- zakochałam się w tej torebce.


Duet Rodarte nie zaprezentował nic świeżego, jeśli mielibyśmy to słowo zawężać tylko do ich firmy, bo na rynku nadal są najświeższym towarem pod względem oryginalnej, artystycznej formy kreacji. Futurystyczne malowidła na ramionach wspaniale współgrają zachwycająco chaotyczną suknią, poza tym- nienagannie dobrane kolory. Jak zwykle siostry nie dały plamy.


Choć ostatnie kolekcje Oscara de la Renty potraktowałam z przymrużeniem oka, gdyż nie powaliły mnie na kolana, tej muszę głośno przyklasnąć. Wspaniałe wzory i tkaniny różnorodnej maści, nie mówiąc już o kolorach, nie tak nudnych jak nam się wydaje. Jeśli są już jakieś udziwnienia- to dyskretne, na pewno nie psujące wizerunku całości stroju. bardzo wyrafinowana kolekcja.


Kolekcja domu Proenza Shouler podziałała na mnie swoimi kolorami jak sok pomarańczowy w upalny poranek. Są to stroje pełne energii, bardzo dziewczęce i kobiece, zawierające futurystyczne elementy. I tu po raz kolejny muszę pochwalić wspaniałe połączenie wzorów, które nie okazały się kolejnymi grochami czy prążkami. Projektanci Proenzy prezentują najświeższy letni look z miąższem.

Dopiero dziś pojawiła się w sieci kolekcja Christophera Kane i po przeglądnięciu, uwierzcie mi, wielu innych kolekcji ta w moich oczach wydaje się być najlżejszą dotychczas zaprezentowaną kolekcją. Stroje zdają się wręcz nie przylegać do ciała, są cienkie jak mgiełka (rzecz jasna, nie epatując tu obscenicznością), bardzo romantyczne, utrzymane w pastelowych barwach. Kane odkrywa poprzez tiul lub małe cięcia fragmenty pleców, mostka, czy talii. Gorsetowe formy gór sukienek wcale nie są wulgarne, bo równoważą się z delikatnymi rąbkami spódnic. Polecam wszystkim romantyczkom, które nie boją się nowości.

Jesienny Fashion Week spełnia dotychczas wszelkie moje oczekiwania. Zawiodłam się na kilku projektantach (Zac Posen, Badgley- Mischka), ale wiadomo, iż każdy ma swoje wzloty i upadki. Cóż, wydawało mi się, iż z ulgą opróżnię szafę z letnich rzeczy, ale po obejrzeniu tych pokazów nie mogę się doczekać, kiedy po raz kolejny założę zwiewną sukienkę.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz