piątek, 18 czerwca 2010

Jesień- zima 2010- ciąg dalszy nº 2

Kolejną przystanią Fashion Week jest Mediolan. Tu pojawiają się najznamienitsze marki, znane niemalże wszystkim. I tak naprawdę, strasznie się głowiłam, co tak naprawdę wybrać, bo wszystko było cudowne i urzekające.

  • Po pierwsze- Gucci. Frida Gianni tworzy idealne kreacje na co dzień i nigdy nie ignoruje kunsztu, z jakim ma być wykonane jej dzieło. Tegoroczny pokaz otwarły modelki ubrane w biel, która stopniowo przechodziła w szarość, a następnie w brązy. I właśnie wtedy pojawiły się krótkie kurtki ze "strusiej" skóry, które szczególnie mnie urzekły. Widać, że projekty na co dzień inspirowane były modą lat '60- kozaki za kolana, szwedy, płacze w linii A, trapezowe sukienki. Ostatnie projekty, zapewne stworzone z myślą o karnawale z pewnością już są rozchwytywane przez żony bogatych bankierów. Frida pokryła sukienki czarnymi, połyskliwymi blaszkami, które zdawały się zakrywać goliznę modelek. A połączenie tego z pierzastymi narzutami i koronkowymi rajstopami dawało naprawdę spektakularny efekt. No, ale cóż... jeśli nie wierzycie w mój zachwyt, przekonajcie się sami.


  • Latami '50/'60, i rzekłabym nawet, że w skrajny sposób inspirowała się kolejna włoska projektantka- Consuelo Castiglioni dla domu mody Marni. Marka ta dobrze jest znana z artystycznego nieładu. Styl Castiglioni jest dziwny, nie potrafię go dokładnie określić. Wiem jedno- tworzy ona połączenia, które kiedyś wydawałyby się karygodne, a dziś są one powodem, by jej projekty porównywać do najczystszej formy sztuki. Projektantka kreacjami przenosi się na plan "Mechanicznej pomarańczy" i dodaje od siebie dodatkową dawkę ekstrawagancji.

  • Intrygującymi połączeniami w tym sezonie wyróżniło się także Missoni. Jak zwykle tkaniny pokryte były ich firmowym deseniem, tym razem nie były to, jak rok temu szarości i beże, a raczej żywe kolory w walorowych zestawieniach. Projektantka podobnie, jak Basso&Brooke, zastosowała patchwork, ale w bardziej tradycyjnym wydaniu. Co nie oznacza, że nie robi to wrażenia. Wręcz przeciwnie. Zauważyłam też, że Angela Missoni zainspirowała się lokalną tradycją ludową. Poza tym- mnóstwo wzorzystych, ciepłych swetrów i wełniane sukienki midi.

  • Miuccia Prada od kilku sezonów niezmiennie w wyznaczaniu trendów stoi na równi z Lagerfeldem ("od kilku", bo miała małą przerwę:). Kryształowo- podobne torebki, buty i sukienki rozpoznawalne są nawet przez laików. Na jesień Prada celuje w przełom lat '50 i '60. Jednak nie byłaby sobą, gdyby nie odświeżyła tego trendu swoimi dodatkami. Dlatego sukienki do twista zestawiła z grubymi, wełnianymi rajstopami, a ubrane w nie stopy modelek wcisnęła w czółenka i sandałki, z pozoru pasujące jedynie do cieniutkich pończoch. Cała kolekcja utrzymuje się w tonacji brązów, czerwieni i czerni. Żywe kolory pozostawmy na wiosnę.

  • Fendi- jak zwykle pełne patosu i elegancji. Lagerferd to kolejny projektant, który plasuje modę na spódnice midi i 3/4. Modelki mają na sobie kreację stanowiące połączenie ekskluzywnych elementów (futro czy jedwabny top) z tymi prostymi, czasem nawet zbyt prostymi, jak spódnica wiązana sznurkiem. Pośród czerni i bieli na pierwszy plan wychodzą żółcienie i brązy, tkwiące w detalach, a więc tam, gdzie kryje się diabeł całego stroju. Muszę też zwrócić uwagę na kreację otwierającą pokaz, czyli zszyty z trzech różnych rodzajów futra płaszcz/ poncho o kroju odwrócone litery "U".




  • Odczuwam małą winę ze swojej strony, bo jeszcze ani razu na Globalnej Szafie nie wspomniałam o domu Jil Sander. A przecież to jeden z mistrzów mody purystycznej. W mojej hierarchii stawiam go na równi z Kleinem. Co nie oznacza, że mam zamiar ich porównywać. Sander geometryzuje kreacje, ich kształty przybierają formy trapezów i prostokątów. Raf Simons (dyrektor kreatywny) zdobi sztywne bluzki, do których to kobieta musi się wpasować, a nie na odwrót, jak to z większością bywa- równie geometrycznymi, co ubrania draperiami. Uda i plecy zakrywają przezroczyste tkaniny. Po raz kolejny widzimy nowoczesny styl, stworzony tylko dla najsilniejszych kobiet, które nie potrzebują udziwnień i etykietki ekskluzywności i blichtru. A może w takiej właśnie prostocie drzemią pokłady siły i bogactwa?


  • Na koniec to, czego można było spodziewać się najbardziej (no, może poza Pradą), czyli Dolce&Gabbana. Duet na ten sezon maksymalnie, nie- wydłuża, jak większość projektantów, a skraca ubrania,ograniczając strój jedynie do bielizny i dobrze skrojonego żakietu. Domenico i Oscar wykonali zatem gest zachęcający do postawienia głównie na bieliźniane ubrania- delikatne koronki, gorsetowe topy, a królujące tkaniny to: jedwab, muślin i satyna. Na pierwszy rzut oka, kolekcja nie jest zbyt odkrywcza, nie ma w niej niczego zaskakującego, ani nowatorskiego. Jednak, gdy oglądamy ją dłużej, coraz intensywniej słyszymy wydobywający się z jej głębi seks. W tym sezonie Dolce&Gabbana nie chcą zawijać kobiety w kolejne porcje wełny, ale przyozdobić ją koronką i zrobić z niej ponętną kocicę.

źródło: style.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz