Przeglądając dziś stronę amerykańskiego Vogue'a (aka. style. com) poczułam się lekko (żeby nie napisać bardzo) zawiedziona. Ich ranking wydaje mi się bardzo schematyczny, bezlitośnie ignorujący świeżych i trzeba przyznać, że bardzo prężnych projektantów. Było do przewidzenia, że w "złotej" dziesiątce znajdą się wyłacznie sztandarowi projektanci. A oto oni:
1. Balenciaga za spektakularne zakończenie trendu na lata '80 i patrzenie głęboko w przeszłość. Zatem: sportowe kamizelki i spódniczki oraz baardzo seksowne skórzane spodnie.
2. Balmain- tu Vogue ceni sobie innowacyjne połyskujące rajstopy, fenomenalne wykorzystanie płaszczy stylizowanych na smokingi, zaprószone cekinami, artystycznie wykonane bluzki oraz poszarpane rurki. Ogółem, kolekcja jest "tak gorąca, że najprawdopodobniej aż nielegalna w kilku stanach". Zabawna anegdotka.
3. Celine (odważne podjęcie się kompletnego minimalizmu, nowe wykorzystanie motywu panterki i proste, skórzane partie stroju; czyżby nowojorska skromność była przesadnie wręcz wynoszona na wyżyny?)
4. Chanel- nic dodać nic ująć, rzecz jasna. Jak już wspominałam, Lagerfeld nie potrafi zawieźć krytyków. Nie zrobił tego od lat... Spójrzmy, co na ten temat ma do powiedzenia style.com: po pierwsze fakt, iż Lily Allen uraczyła widzów swym głosem był rewelacyjny (pokaz nabrał bardziej dramatycznego charakteru),po drugie- utrzymanie kolekcji w konwencji rustykalnej, poza tym: lansowanie szyfonu, tweedu (uwaga! wielki powrót!) oraz trepów.
5. Givenchy- doceniony tym razem za graficzną grę czerni i bieli, drapowane togi oraz etniczne wzory.
6. Lanvin- Alber Elbaz kompletnie ignoruje kryzys gospodarczy, ubierając modelki w swoje słynne drapowane sukienki tudzież suknie oraz kombinezony, obwieszając je przy tym ciężką biżuterią, "rozsądnie" wykorzystując poliester (poliester?!). Nie zapominajmy o jego słynnej grze kolorów i wydobywaniu z nich esencji piękna.
7. Zaraz.. czego jeszcze nie było... Ach, tak... to Marc Jacobs! (nie wierzycie, prawda?). Dlaczego? Może za niebotyczną ilość drapowań, przezroczyste legginsy czy szarawary i zaczerpnięty kultur a japońską makijaż.
8. Proenza Schouler- tu musze powstrzymać się od cynizmu, bo to naprawdę rewelacyjna kolekcja. Lazaro Hernandez i Jack McCollough naprawdę mnie zaskoczyli. Style. com komentuje to mniej więcej w ten sposób: świeży, młodzieńczy wygląd oraz uderzające rotacje tradycyjnych wzorów. Jednak, muszę się do czegoś przyczepić... Dlaczego dopiero ósme miejsce?
9. Rodartre- to było więcej niż pewne. Kate i Laura Mulleavy królują na wybiegach bez przerwy od kilku sezonów. jak zwykle, oplatają modelki szarfami, wstęgami, ciekawie drapowanymi i układającymi się tkaninami, artystycznym zestawieniem kolorów. Mój komentarz na ten temat zdążyłam wyrazić już we wrześniu. Komentarz od style.com był taki jak zwykle (patrz: wyżej).
10. Uwaga... czas na rzecz najbardziej mnie (i zapewnie niektórych z Was) szokującą- Versace. Donatelli wreszcie udało się, o tak, nie zaprzeczam, stworzyć bardzo dobrą kolekcję. Nie wątpię, że porawiłó to w dużym stopniu jej reputację. To, co amerykański Vogue ceni tu najbardziej to wszechobecny splendor (szokujący nagły splendor Donatelli wyrażany przez połysk)- gra blasku cekinów i brokatu z blaskiem tkanin oraz zwariowane wzory, zarówno na butach (buty w tym sezonie są naprawdę godne poklasku) jak i na ubraniach oraz plastikowe mini (typowe dla Donatelli- znak tej marki). Najwyraźniej projektantka w ostatnim czasie spędziła długie godziny studiując stare kolekcje jej świętej pamięci brata- geniusza.
Na koniec, muszę podkreślić, iż wcale nie jestem negatywnie nastawiona do wymienionych powyżej kolekcji. Wręcz przeciwnie- każda z nich wnosi do nowego sezonu coś innowacyjnego, każda jest wspaniała na swój sposób.
Nasuwa mi się na myśl jedynie pytanie: Czyż zadaniem tak cenionych krytyków mody, jak redaktorzy amerykańskiego Vogue'a nie jest promowanie nowych, obiecujących projektantów? Czy nie powinni oni chociaż przez chwilę zapomnieć o schematach i prowadzić za rękę kogoś, kto już dawno wzniósł sie na wyżyny? Radzę wreszcie pozbyć się klapek z oczu i docenić piękno, które zasługuje na taką samą uwagę, jak to, które krzyczy swoim imieniem.
czwartek, 15 października 2009
Subskrybuj:
subskrybuj posty
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz